wtorek, 31 lipca 2012

Cz.17


Za mną stał Harry, byłam przerażona. Za dużo atrakcji jak na jeden wieczór.
- Usłyszałem krzyki... wszystko ok..? -spytał niepewnie
- Tak... chyba...
- chyba..?
- Nie wiem, czy to ja mam cię przepraszać... ale słyszałam waszą rozmowę..
- naszą rozmowę ?
- O matko, Harry... nie utrudniaj mi tego! Słyszałam jak rozmawiałeś z Zayn'em! Powiesz mi o co chodzi, czy mam się sama dowiedzieć!
- Powinienem powiedzieć ci to już dawno... Usiądź - powiedział wskazując krzesło, stojące obok.
- Dziękuję, postoję.
- Proszę, siadaj...
- Nie chcę
- Po prostu usiądź!
Zdziwiłam się nagłym wybuchem Hazzy. Usiadłam na krześle zakładając nogę na nogę i  "zawiązując" ręce wpatrywałam się w Harrego, byłam tak bardzo ciekawa co mam mi do powiedzenia.
- Nie pomagasz..
- Co znowu zrobiłam ?!
- Możesz usiąść normalnie i nie patrzeć się tak na mnie!
- Ja jak ty patrzyłbyś się na osobę, którą kochałeś, a ona tak po prostu okłamywałaby cię ?!
- Nie będziemy tak rozmawiać!
- Nie obchodzi mnie jak będziemy rozmawiać! Chcę znać prawdę, rozumiesz ?!
Hazza odwrócił się wzdychając głośno, zakładając ręce na tył głowy, zaraz potem znowu spojrzał mi w oczy.
- Chcesz znać prawdę ?!
- Tak!
- To się uspokój!
- Jestem cholernie spokojna!
- Porozmawiamy jutro. - powiedział i wyszedł z tarasu. Zerwałam się z krzesła i podbiegłam do niego.
- Jutro ?! Ach... rozumiem... Harry, musi wymyślić następną wymówkę, na jutro, tak ?! Wystarczy ci te parę godzin ?! Bo jest - spojrzałam na zegarek - dokładnie 3:00 ! Może potrzebujesz troszeczkę więcej czasu ?! Nie ma sprawy ! W końcu nie wiem ile dni... tygodni, albo nawet miesięcy, żyję pod jednym dachem z kłamcą! Mogę poczekać jeszcze parę dni!
- Przestań! - krzyknął i podniósł dłoń.
- Śmiało uderz mnie! - Przestraszyłam się, ale próbowałam to ukryć. Jednak oczy mówiły same za siebie, miliony  łez ocierały się o moje rozgrzane od złości policzki. Miałam dość, byłam zmęczona tą całą sytuacją, chciałam poznać prawdę, wypłakać się i mieć to wszystko za sobą. Harry jednak nie wykazywał chęci wydania mi swojego sekretu. Patrzył się na mnie błagającymi oczami, nie wiem co chciał nimi wynegocjować. 
- Yyyy... przepraszam, że przeszkadzam....ale spać nie można... - odezwał się ostrożnie Niall którego właśnie obudziła nasza kłótnia. Nie spuszczaliśmy z siebie zabijającego wzroku. 
- Yyyyy.... to możecie ciszej...., albo najlepiej w ogóle się nie kłócić...? 
- Przestaniemy jeśli pan Style's łaskawie przyzna się co zrobił! 
- To nie jest łatwe! 
- Ale okłamywać osobę, którą się kocha to jest łatwe, tak ?! Właśnie, czy ty mnie w ogóle kochałeś....? 
- Skończcie! - krzyknął Niall. 
- Ta rozmowa nie ma sensu... - wszedł na górę. 
- O tak, uciekaj! W końcu, przyzwyczaiłam się, że nie odpowiadasz na moje pytania! 
- Victoria... spokojnie... - powiedział blondyn, przytulając mnie
- Nie mam już siły Niall.... - powiedziałam wtulając się w chłopaka. 
Irlandczyk zaprowadził mnie na górę, stałam przed drzwiami do pokoju.
- Dobranoc- powiedział blondynek i pocałował delikatnie w czoło, po czym wrócił do swojego pokoju. 
- Stałam przed drzwiami w obawie, że za nimi znajduje się loczek. Nie odważyłam się jednak sprawdzić, odsunęłam się i podeszłam pod drzwi Zayn'a, w końcu on wszystko wiedział o całym zdarzeniu. Delikatnie zapukałam do drzwi i lekko je uchyliłam. 

poniedziałek, 30 lipca 2012

Cz. 16



- Po prostu przestań ją okłamywać! - usłyszałam wyraźny głos Zayn'a
- To nie jest twoja sprawa! Ona jest moją dziewczyną!
- Nie na długo
- Odwal się od niej, słyszysz!
- Ona ma prawo znać prawdę!
Zorientowałam się, że czyjeś kroki są coraz bliżej wyjścia, odskoczyłam z miejsca i pobiegłam do pokoju obok. Wskoczyłam na łóżko i jakby nigdy nic patrzyłam na bardzo interesującą mnie teraz ścianę.
Harry wszedł do mojego pokoju trzaskając drzwiami.
- O, Victoria... nie wiedziałem, że tutaj jesteś...
- Tak.. przyszłam, jestem zmęczona - powiedziałam próbując ukryć rozczarowanie. Co miało znaczyć
" Przestań ją okłamywać.." O co tutaj chodzi...? Patrząc na niego miałam taką wielką ochotę, spytać się o co chodzi... skoro Zayn krzyczał... skoro obydwoje krzyczeli, to musi być coś poważnego...
Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Wiedziałam jedno, to ja jestem ofiarą całego zdarzenia...
- Dobranoc...- powiedziałam i opadłam na poduszkę. Bardzo szybko zasnęłam, jednak nie na długo. W środku nocy obudził mnie cichy szelest, przestraszyłam się i nie budząc Harr'ego postanowiłam sprawdzić co się dzieje, widocznie nie tylko ja mam dobry słych. Wyszłam z pokoju, po mojej prawej stronie stał wysoki chłopak. Chciałam krzyczeć, ale ten w ostatniej chwili zakrył mi usta ręką.
- Cicho, bo wszystkich pobudzisz, też to słyszałaś?- dopiero teraz zorientowałam się, że tajemniczą osobą jest Zayn.
- Tak.. - odpowiedziałam, kiedy odłożył dłoń. Byłam jeszcze trochę wystraszona. 
- Zostań tutaj. - powiedział i powoli zaczął schodzić ze schodów. 
Wytrzymałam nie całe 10 sekund i zeszłam za chłopakiem. 
- Zayn... Zayn... - szukałam chłopaka szeptem wypowiadając jego imię. 
- Tutaj jestem - podniósł rękę do góry. Siedział w rogu kuchni.
- Ale mnie wystraszyłeś... - powiedziałam, podchodząc do niego. 
Byłam coraz bliżej. Zapaliłam światło.
- Nie... - syknął Zayn.
- Ciemno było...
- No co ty..? - znowu wydawał się być zdenerwowany, widocznie ma zmienne charakterki.
- Przepraszam.... już gaszę... - powiedziałam
Znowu zapadła ciemność... i cisza...
- Zayn... - zaczęłam 
Nie odezwał się. 
- Dlaczego taki jesteś...? Co ja zrobiłam...? 
- Nic... nic nie zrobiłaś... po prostu... - nie dokończył. - Nie mogę ci powiedzieć... 
- Nie rozumiem... dlaczego? 
- Dobra, idę spać...- powiedział wymijając się od tematu. Wstał i spojrzał się na mnie. Podniosłam się z podłogi, ale ku jego zdziwieniu nie poszłam do pokoju, lecz w zupełnie innym kierunku. Wyszłam na taras, od którego praktycznie wszystko się zaczęło... wtedy miałam zupełnie inne życie... pamiętam jak siedziałam, pisałam... nie miałam żadnych problemów... skąd mogłam wiedzieć, że wyjście z domu odmieni cały mój świat. Pojedyncze łzy spłynęły mi po policzku. Po chwili Zayn usiadł przy mnie. 
- Czyli, że ty nie idziesz spać? 
Uśmiechnęłam się do niego lekko, odwzajemnił uśmiech. 
- Co się dzieje...? - spytał przytulając mnie. 
- No właśnie nie wiem... może ty mi powiesz..?
- Przestań... boli mnie to tak samo jak ciebie! Chciałbym ci powiedzieć wszystko...ale nie mogę, rozumiesz ?!.
Po tych słowach, wstał i wyszedł, usłyszałam otwieranie drzwi na balkonie, potem mój wzrok przykuł dym. Już nie miałam wątpliwości, że Zayn poszedł zapalić. W pewnym momencie usłyszałam za sobą ciche, delikatne kroki. Zerwałam się z miejsca i powoli odwróciłam głowę.

sobota, 28 lipca 2012

Cz.15



Dzień minął mi na wpatrywaniu się w piątkę wariatów. Siedziałam jak zwykle na parapecie i przyglądałam się jak Zayn, Louis, Niall, Harry i Liam świetnie bawią się lepiąc ogromnego bałwana. Śmiać mi się chciało, gdy Lou próbował na siłę wcisnąć temu czemuś co ulepili ogromną marchewkę, zrobioną przez niego. Postać ze śniegu... hm... co to właściwie było..?
W pewnym momencie poczułam na sobie wzrok Hazzy, uśmiechnął się do mnie i wbiegł do domu. Nie przerywałam przyglądaniu się pozostałej czwórce. Do pokoju wbiegł zdyszany Hazzy i z uśmiechem podszedł do mnie.
- I jak ci się podoba ? - spytał się pokazując dzieło na zewnątrz.
- Yyyy.. no... jest... jest.. oryginalne...
- To chyba dobrze..?
- Taa....
- Posuń się
Posłusznie wykonałam polecenie i o dziwo zmieścił się... nie doceniałam możliwości mojego parapetu.
Delikatnie objął mnie ramieniem, ale nie siedzieliśmy w takiej pozycji długo.
- Aaaa! - krzyknęłam i odruchowo zepchnęłam go - Zimny jesteś!
- A tak, przepraszam... całus mnie rozgrzeje - Uśmiechnął się
- A ja myślę, że gorące kakao będzie lepsze
- Tylko ty tak uważasz.. ;(
Uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Wystarczy ?
- Nie - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Złapał mnie za dłonie
- Aaa.. dalej jesteś lodowaty!
Uśmiechnął się chytrze, a ja zaczęłam uciekać. Nie miałam dużo czasu na myślenie, w którą stronę mam biec i w końcu jedyną drogą zostały mi drzwi wyjściowe. Nie myślałam długo i szarpnęłam za klamkę, pech chciał, że chłopaki wracali do domu i wpadłam na Zayn'a. Miałam na sobie tylko bluzkę z krótkim rękawkiem i spodenki, ponieważ w domu było bardzo ciepło, a ja nie miałam zamiaru wychodzić. Leżałam w śniegu.
- Ej.Wszystko ok..? - spytał Zayn otrzepując się ze śniegu i podając mi rękę.
- Chy..ba.. ta..k - wyjąkałam. Było mi strasznie zimno. Cała się trzęsłam.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do domu. Podbiegł Hazza.
- Nic ci nie jest ? - spytał patrząc na mnie z przejęciem.
- Nie...
- Ale następnym razem pilnuj swojej dziewczyny. - powiedział Zayn i puścił moją dłoń. Słyszałam w jego głosie zdenerwowanie.
- Harry... co mu się stało? - wyszeptałam wtulając się w chłopaka.
- Nic... nie ważne.. - odpowiedział zabijając wzrokiem mulata
Wiedziałam, że coś jest nie tak..Zayn nigdy się tak nie zachowywał... a zwłaszcza jeśli o chłopaków z zespołu... Jednak teraz nie miałam siły o tym myśleć.
Liam, jak zwykle na posterunku, już szykował gorące kakao, a Harry otulił mnie kocem i prowadził na górę.
- Nie, nie zostańmy tutaj. - powiedziałam i usiadłam na kanapie.
Liam podał mi kubek i za chwilę wszyscy znaleźliśmy się przed wielkim telewizorem. Zapadła cisza, wgapialiśmy się w czarny ekran z błagającym wzrokiem, jedynie Zayn wykorzystał sytuację i poprawiał sobie fryzurę.
- No dobra, to co oglądamy ?- przerwałam ciszę.
- Titanica! - krzyknął Hazza.
Cisza.
- Nie będziecie się ze mną kłócić..? - zapytał zdziwiony
- Nie mam siły - powiedział Lou, przegryzając marchewkę.
Niall, który siedział najbliżej włączył płytę i zaczął się film.
Żeby tradycji stało się zadość na końcu filmu się rozkleiłam. Hazza widząc jak płaczę uśmiechnął się, przytulił i patrząc na Zayn'a pocałował delikatnie w czoło.
Ciągle czułam napiętą atmosferę, Zayn co chwila odrywał wzrok od ekranu i rozglądał się po pokoju z wściekłą miną. W końcu nie wytrzymał i bez słowa poszedł na górę.
- Może do niego pójdę.. ? - spytałam patrząc na schody, którymi jeszcze przed chwilą wchodził Zayn.
- Nie... Ja pójdę...- powiedział niechętnie Harry. Widocznie nie miał ochoty rozmawiać z ciemnowłosym chłopakiem, ale jeszcze bardziej nie chciał mnie do niego puścić. Wstał i poszedł na górę.
W salonie nastała cisza. Film się skończył i przyglądaliśmy się z dziwnym zainteresowaniem przesuwającym się białym literą, w końcu i one zniknęły z ekranu.
Było coraz później, całe szczęście przez najbliższy czas nie musiałam chodzić do pracy i to o której się położyłam nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia, jednak czułam, że jestem bardzo zmęczona.
Grzecznie przeprosiłam chłopaków, zrzuciłam z siebie koc i weszłam po schodach pod drzwi mojego pokoju.
Nie chcący podsłuchałam rozmowę dalej rozmawiających Harr'ego i Zayn'a, chociaż wcale nie musiałam się wsłuchiwać, ponieważ mówili tak głośno... prawie na siebie krzyczeli.
Podeszłam bliżej drzwi...

wtorek, 24 lipca 2012

Cz. 14

Obudził mnie budzik. Wstałam i o mały włos nie zdeptałam Harrego. Przedreptałam do kuchni i zabrałam się za robienie śniadania. Słysząc zbliżające się kroki wyjęłam 4 butelki wody i tabletki na ból głowy, które poustawiałam przy każdym z miejsc. Z góry zszedł Liam.
- Hejka, młoda. Jak się spało ?
- Ok, a tobie.
- Też ok. - uśmiechnął się
usłyszeliśmy jęki i kroki.
- Ocho, obudzili się - zaśmiał się Liam.
Uśmiechnęłam się i nałożyłam kanapki na talerz. Cała piątka siedziała już przy stole.
- No chłopaki, jak się wczoraj bawiliście ? - uśmiechnęłam się spoglądając na równie rozbawionego Liam'a. 
Cisza... 
- Nie pamiętam.. - odezwał się Niall 
Wybuchliśmy z Liam'em niekontrolowanym śmiechem. 
- Ciiiiiii.... - przerwał nam Harry. 
- Oooo.. mojego skarba główka boli..? - spytałam Harrego podchodząc do niego 
- Yhm..- zrobił dziubek  
- I dobrze - Uśmiechnęłam się do niego 
- Ej.. 
- To będzie nauczka na przyszłość. Spuściłam cię z oczu na niecałe 5 min. a ty już zdążyłeś się upić. 
Nie odezwał się tylko spuścił głowę.
- muszę się śpieszyć, bo znowu się spóźnię. - powiedziałam upijając ostatni łyk soku.
Weszłam na górę, przygotowałam się i z uśmiechem od ucha do ucha zbiegłam na dół.
- To część !- pożegnałam się z nimi, wychodząc.
Wsiadłam do auta i pojechałam do pracy.


* Harry*


Siedziałem przy stole bawiąc się śniadaniem, nie miałem apetytu, po za tym głowa strasznie mnie bolała.
Spojrzałem na resztę, która wcale nie wyglądała lepiej. Tylko Liam zjadł kanapki i uśmiechnięty wstał od stołu zostawiając nas samych.
Mijały godziny, większość z nich przespałem, więc przynajmniej się nie nudziłem.
Potem przyszła Victoria, widziałem jej zdziwioną minę.
- Spoko, sam możesz spać na łóżku - zaśmiała się.
Szybko wczołgałem się na łóżko i równie szybko zasnąłem.


* Victoria *


Mijały dni, tygodnie, miesiące.., coraz lepiej radziłam sobie w pracy, chociaż powoli męczyło mnie wczesne wstawanie.
Siedząc na moim ukochanym, dużym parapecie i patrząc przez okno zachwycałam się jak płatki śniegu przylepiają się do szyby i powoli topniejąc pozostawiają po sobie znak. Faktycznie każdy płatek miał inny kształt i żaden nie był identyczny.. to tak samo jak z ludźmi, chociaż porównując ludzi do płatków śniegu, można zwracać uwagę jedynie do ich wyglądu, bo jeszcze śnieg może mieć wspólnego z człowiekiem... może to, że tak szybko znikają..? Tak, to też dobre określenie, bo przecież jeszcze rok temu, święta spędzałam z rodziną... przyjaciółmi, ale stop, tutaj też mam przyjaciół, na samą myśl o Harry w czerwonej czapeczce spod, której wystają te cudne loczki uśmiech pojawia mi się na twarzy, a Lou... założę się, że już zrobił zapasy marchewek na zimę. Święta zbliżają się wielkimi krokami... i jeśli to przemyśleć, nie żałuję... bo czego mam żałować? Tego, że wreszcie spełniłam swoje marzenia..? Że poznałam wspaniałych chłopaków.. i to nie byle jakich tylko 1D, nie jedna dziewczyna marzy o zwykłym porozmawianiu z nimi, a ja z nimi mieszkam! Tak, nie żałuje... może faktycznie czasami tęsknie za Patric'iem, który dzwoni raz albo dwa razy w miesiącu, ale za nic nie zmieniłam bym swojego obecnego życia. No, to na dzisiaj koniec przemyśleń. Zeskoczyłam z parapetu i wyszłam z pokoju. Harry uciekał przed Zayn'em, który gonił go z prostownicą do włosów, Niall wchodził po schodach z dwoma talerzami pełnymi kanapek, Liam rozmawiał z Danielle co chwila uciszając bandę dzikusów, a Lou... sama nie wiem o co mu chodziło, tarzał się po podłodze ze łzami w oczach, krótko mówiąc dzień jak co dzień... . Podeszłam do Louisa. 
- Lou, co jest? - Spytałam, patrząc na niego normalnym wzrokiem, bo mnie już nic w tym domu nie zdziwi. 
- No... no bo Niall zjadł mi marchewkę... a ja je zbierałem, żeby mi na zimę starczyło! Wszystko miałem przeliczone, co do marchewki! 
- Louis spokojnie... to tylko warzywo.. 
- Tylko warzywo ?! Tylko warzywo ?! 
- Dobra... Niall! - zawołałam podchodząc pod drzwi do pokoju chłopaka. 
Wyszedł przegryzając kanapkę. 
- Masz oddać Lou tą... marchewkę...
- A skąd ja ją teraz wezmę ?!
- Trzeba było o tym pomyśleć jak ją jadłeś! - mówił zdenerwowany Lou 
- Nie wiem Niall... wypluj? 
- To ja lepiej pójdę do sklepu, może im jeszcze coś zostało...- powiedział blondynek wychodząc.
- No już.. - przytuliłam Louisa
- Dziękuję..
- Spoko. W końcu czego nie robi się dla marchewek, prawda..?- zaśmiałam się  
-  Tylko ty mnie rozumiesz...
Uśmiechnęłam się 
- Victoria!!! Pomocy!! - krzyczał przerażony Harry dalej uciekając, przed ciemnowłosym chłopakiem. 
Widać było, że Zayn ma z tego nie zły ubaw, ale Hazza niekoniecznie. Po prawej stronie głowy miał już proste włoski.
- Zayn !
- No co..? 
- Lew strona jest moja ! 
Zaczęliśmy się śmiać, oczywiście Harry tylko stał i z przerażeniem patrzył na to co dalej będzie się dziać. 
- Oj no weź..- powiedział Zayn 
- No dobra.. ale następnym razem pamiętaj o mnie. - uśmiechnęłam się i udałam się w stronę pokoju. 
- Dom wariatów... - powiedziałam do siebie i złapałam za klamkę.


Hejka :* 


Jestem! Kto tęsknił ? przyznawać się :D. 
Ja za wami tęskniłam... ;( 
Co ta nuda ze mną robi... książkę przeczytałam!...O.o  W wakacje! Jestem nienormalna, muszę się leczyć.. < Tak Aniu, wygrałaś :D.
Miałam być w poniedziałek... tsaa.. miałam być w niedziele.. -,-, ale rodzice...
Nie wiem jak wam, ale mi te wakacje mijają strasznie nudno... :/ 
No dobra, czekam na min. 10 kom. 
Kocham was :**************

piątek, 20 lipca 2012

Przepraszam, ale przez najbliższy czas nie pojawią się nowe posty ;(. Wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do internetu... przyjeżdżam w niedzielę, nie wiem o której, a post jeszcze nie dokończony, więc najprawdopodobniej dodam dopiero w pon. 
Kocham was :**

czwartek, 19 lipca 2012

Cz.13








Jechaliśmy jakiś czas. 
- Harry, gdzie jedziemy..? 
- Przed siebie
- Ok... ale wiesz gdzie..? 
- Nie
- Harry... - powiedziałam załamana.
- No co..? życie jest pełne niespodzianek..- uśmiechnął się i odrywając jedną rękę od kierownicy pogładził moją twarz. Podniosłam głowę, uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do mojej poprzedniej pozycji, czyli wpatrywaniu się z uwagą wszystkiemu co znajdywało się za szybą, lubiłam jeździć samochodem..., w tedy cały czas spędzałam na wpatrywaniu się w naturę znajdującą się po za moim zasięgiem i rozmyślałam jak zawsze nad sensem życia itd. 
- Jesteś zła...? - zapytał zakłopotany Harry, spoglądając na parę sekund w moją stronę, po czym z powrotem skierował wzrok na jezdnię
- Nie... po prostu chciała bym wiedzieć gdzie jestem... - odpowiedziałam podnosząc lekko lewy kącik ust. 
- Tsaaa... też bym chciał wiedzieć...
- Harry nie wygłupiaj się ! Zawieź mnie do domu! 
- Dobra już dobra... Tylko znajdę drogę..
Zrezygnowana zakryłam twarz rękoma i westchnęłam głośno.
- Oj wszystko będzie dobrze.. - pocieszał mnie Hazza, skręcając na jakieś pobocze. 
Przemilczałam to. Kątem oka widziałam jak loczek łapie za komórkę. 
- Cholera! 
Nie pytałam się o co chodzi, wiedziałam.
- Nie ma zasięgu, prawda..? - spytałam, przedrzeźniając się z nim. 
- No. - odpowiedział rzucając telefon na tylne siedzenia i wzdychając głośno. 
- Loczuś, jestem głodna.. - mówiłam już ze łzami w oczach. 
- Wiem, przepraszam.... ja też..- po chwili moja głowa znalazła się na jego kolanach. 
- Jutro idę to pracy, pamiętasz...?
- Pamiętam i pójdziesz, nie martw się, nie pozwolę, żeby cię wywalili. 
- Heh, ja cię tylko informowałam, że juto mam być w pracy - uśmiechnęłam się, próbując nie myśleć o sytuacji w jakiej się znajdujemy. 
- Chodź.
- Gdzie? 
- Gdzieś tu musi być zasięg- odpowiedział a ja podniosłam głowę. Wysiadł z auta i wyjął z bagażnika mały koc. Otworzyłam drzwi i podeszłam do niego. Było lodowato, ciemno a ja ubrana w bluzkę na ramiączka. Harry otulił mnie i powtórnie otwierając drzwiczki od auta zabrał komórkę. Przytulił mnie mocno i szliśmy przed siebie. Loczek trzymał komórkę w górze ciągle się na nią patrząc, co spowodowało walnięcie w 2 drzewa.
- To nie tak miało wyglądać...
- No ja myślę... 
- Przepraszam..
- Już przepraszałeś, Harry. Każdemu się może zdarzyć.. 
- Ta... ale dlaczego akurat nam, co..? 
- Takie mamy szczęście... 
- Zależy jak na to patrzeć.. 
- Hmm? 
- W sumie, niczego mi do szczęścia więcej nie potrzeba.. ważne że tu jesteś obok. - uśmiechnął się słodko i złapał mnie za ręce
- Oooo.. Kocham cię, wiesz?
Zamiast słownej odpowiedzi Harry pocałował mnie. Po chwili szybko się oderwał. 
- Jest! 
- Co..? 
- Zasięg! Dzwonię do Lou! - powiedział podekscytowany wybijając numer.
- Harry... 
- Tak?
- A w czym nam to pomoże...? 
- No... nie wiem.... może Lou coś wymyśli..? 
- Ale co, nie wiemy gdzie jesteśmy..
- Jak to nie? W lesie.. - uśmiechnął się szeroko. 
- Tak, to na pewno nam pomoże... Wiesz, co.. jeżeli już masz do kogoś dzwonić, to do Liam'a... 
- Nie znasz mocy mojego przyjaciela.. - powiedział po czym strzelił focha 
- Och, kochanie.. po prostu chcę jeszcze dzisiaj wrócić do domu żywa...Lou na pewno nie przegapił okazji, żeby się napić - uśmiechnęłam się przytulając się do niego. 
- Heh, może masz rację... 
Tak jak go o to poprosiłam zadzwonił po Liam'a który wsiadł w samochód i szukał nas po lasach (jak to wytłumaczył błyskotliwy Harry) zielonych. Wróciliśmy do samochodu, czekając na naszego bohatera. Zasnęłam wtulona w loczka, aż do czasu, kiedy nie usłyszeliśmy za sobą głośnego trąbienia, chłopak wyszedł ze swojego auta i zapukał w naszą szybę.  
- Liam! - wybiegłam z samochodu rzucając mu się na szyję. - Dziękuję! Dziękuję! 
- Dobrze już dobrze... - śmiał się. 
- Ej, nie było, aż tak źle... - powiedział Hazza wychodząc z auta. 
Miałam ochotę zabić go wzrokiem. 
- Ale pamiętasz drogę, prawda..? - spytałam nieco przestraszona
- Hmm? - chłopak odwrócił się w kierunku z którego przybył i z powrotem skierował swoje paczadła na mnie. 

- Liam...
- Pamiętam, pamiętam - uśmiechnął się
- Uff... 
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy za chłopakiem do domu, jak się na miejscu okazało godzina 1:30, nie przeszkadzała nikomu w dalszej zabawie. Weszłam do mieszkania, tak na oko nikogo nie ubyło, ani nie przybyło... W tłumie znalazłam Louisa, kompletnie pijany leżał na kanapie z marchewką w jednej ręce. Chciało mi się śmiać, tego widoku nigdy nie zapomnę. 
- Lou..- potrząsnęłam nim 
- Nie... mamo... jeszcze pięć minut... - po tych słowach przekręcił się na drugi bok. 
Uśmiechnęłam się, założyłam jego rękę na moje ramię i zaprowadziłam na górę. Położyłam go na łóżku, z nadzieją, że reszta potrafiła zachować umiar do alkoholu. 
- Zos...zos..taw tę mar...marche...chewkę, roz...umiesz....? - wyjąkał przez sen, nawet w snach nie mógł opanować miłości do tego warzywa. Ze śmiechem wyszłam z pokoju, cicho zamykając drzwi.
Zeszłam na dół, gdzie ciągle panował hałas, nim się obejrzałam Harry pił razem z Zayn'em. 
- Nie wytrzymam.... - powiedziałam. Podeszłam do wieży i wyłączyłam muzykę, po czym ładnie przeprosiłam, podziękowałam i wyprosiłam gości. Zostałam sama z bandą dzikusów. 
- No... nooo nie... - ledwo powiedział Niall. 
Spojrzałam na Liam'a błagającym wzrokiem, on już wiedział o co chodzi złapał Niall'a i Zayn'a i zaprowadził ich na górę. Loczek też już dość pijany podszedł do mnie z zamiarem pocałunku. Zakryłam mu usta palcem. 
- E.e - pokiwałam przecząco głową i zaprowadziłam go na górę. 
- No weź.... - narzekał wchodząc do pokoju. 
- Harry jesteś pijany.. 
- Wcale nie! 
Puściłam jego dłoń, a on od razu upadł na podłogę
- No może troszkę... - dokończył. 
- Tsa... jasne. 
Wzięłam swoje rzeczy i weszłam do pomieszczenia zwanego łazienką, gdy z niego wyszłam Hazza grzecznie leżał na podłodze. 
- Wow... nie wpakował się do łóżka.... nieźle go wytresowałam... powinnam sobie kupić psa...
Przykryłam się kołdrą i szybko zasnęłam.  


Hej! 
Przepraszam, że tak dawno nie było nowych części, ale powodów było kilka. A to brak weny... a to brak internetu... Siedzę sobie teraz sama, deszcz leje, a mi się nudzi, więc zabrałam się za pisanie :** 
No i jak , mam nadzieję, że wam się podoba i liczę na komentarze z waszej strony ♥ 
Następny post też pewnie nie prędko, bo juto chyba znowu nie będzie mnie w domu..., ale zależy wszystko od tego o której wyjedziemy, także nie wszystko stracone :** 
Pogoda bez zmian, dlatego już zabieram się za pisanie następnego ♥ 
Kocham was:*** 


Dziękuję, za 5000 wejść... Jesteście kochane :** 

poniedziałek, 16 lipca 2012

cz. 12






Nie widziałaś nikogo poza myjącego podłogę mężczyzny. Budynek był pusty...
- Co jest..? - zadawałam sobie pytanie.
- Czegoś szukasz panienko? - zwrócił się do mnie starszy pan.
- Nie... Przyszłam do pracy...
- Ale, to dopiero od 8:00, kochana
- No tak, a która jest?
- 7:00...
Do budynku wparował zdyszany Harry. 
- Gdzie... gdzie on j..jest - wydyszał 
- Kto ?
- No... no.. tw..ój..szef..
- Nie ma go... jest dopiero 7:00..- odpowiedziałam patrząc z niedowierzaniem na wielki zegar. 
- Co ?!...A to drań! 
- Kto? 
- Chodź, przejdziemy się i wszystko ci wyjaśnię
Poszłaś z Harrym wzdłuż uliczki, nie było tak dużo ludzi. Od czasu do czasu napotykaliśmy zakochanych, albo matki z dziećmi. 
- Miałeś mi wyjaśnić..
- Aaa no tak.. a więc Zayn bardzo często przestawia zegarki o godzinę
- Co..? Po co? 
- Mówi, że jak widzi godzinę 8:00 to jest to dla niego takim dopingiem, żeby wstać, zawsze wstaje wcześniej,żeby ułożyć sobie fryzurę.. nie martw się, nikt go nie rozumie, ale on już tak ma... 
- Nie mógł mi tego powiedzieć! 
- Pewnie zapomniał... tak jak ja...
- Ale dlaczego poprzestawiał je w całym domu..? 
- On jest dziwny.. 
- No tak, to wszystko wyjaśnia. 
- Ok.. jest 7:30... - spojrzał na zegar kościoła .- Wracajmy
- Ooo.. czyli, że Zayn nie zdążył się jeszcze dobrać do tego zegara..
- Najwidoczniej :D
I znowu doszłam pod budynek, w którym pracowałam, na szczęście tym razem punktualnie. Pożegnałam się z Hazzą, który obiecał przyjechać po mnie i weszłam do środka. Tym razem było tak zupełnie inaczej. Panował hałas, ludzie przemieszczali się z miejsca na miejsce. Nosili papiery z gabinetu do gabinetu, niektórzy krzątali się po całym budynku z kawą w ręku, a ja stałam na samym środku tego zamieszania i nie wiedziałam co mam robić. Całe szczęście Daniel był bardzo spostrzegawczy i odszukał mnie w tłumie.
- Zdenerwowana ?
- Bardzo
- Nie masz czym, chodź zaprowadzę cię do naszego sekretnego miejsca :D
Chwilę po tych słowach znalazłam się w wielkim pomieszczeniu z błękitnymi ścianami, na samym środku stały jakby dwie mniejsze, białe ściany otoczone lampami
Daniel podał mi lustrzankę do ręki, zaraz po tym na środku stanęła naprawdę piękna dziewczyna. Spojrzałam pytającym wzrokiem na chłopaka.
- No, zaczynaj - poganiał mnie
- Ale jak to? już?
- No tak, dalej
Wykonałam prośbę, a raczej rozkaz. Zawiesiłam smyczkę od aparatu na szyi i zaczęłam robić zdjęcia.
Ku mojemu zdziwieniu wyszły naprawdę fajne. Co parę zdjęć modelki się zmieniały, co jedna to ładniejsza...
Po skończeniu Daniel zabrał lustrzankę i wyszedł na ok. 30 min. Kiedy wrócił poinformował mnie, że zdjęcia są świetne i dostaje tę pracę.
Zostałam w budynku do 15:00, gdy wyszłam Harry stał już opierając się o swoje auto.
- I jak? - spytał otwierając mi drzwi do samochodu
- Ok
- Ok..? Tylko tyle..? 
- No...
- No...
- Dostałam tę pracę! - rzuciłam się Harr'emu na szyję
- No to gratuluję! - Okręcił mnie kilka razy wokół własnej osi i postawił na ziemi. 
- Wsiadaj, jedziemy to uczcić
Miałam mnóstwo pytań dotyczących " uczczenia ", ale lubię niespodzianki i postanowiłam o nic nie pytać. Dojechaliśmy do mojego domu, wysiadłam i szłam w kierunku drzwi, kiedy Harry zaszedł mnie od tyłu i zakrył mi oczy swoimi ciepłymi dłoniami. 
- Nie podglądaj - usłyszałam lekki śmiech 
- Ale..- nic więcej nie powiedziałam, ponieważ usłyszałam otwieranie drzwi, w domu było bardzo cicho...do czasu, Hazza zapalił światło i odsłonił mi oczy. Usłyszałam i zobaczyłam pełno ludzi, otwieranie szampana i śmiechy. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, ale jedno mnie niepokoiło. Podchodziło do mnie mnóstwo osób z gratulacjami... a ja ich nawet nie znałam! Odwróciłam się w stronę Harr'ego, który właśnie zdejmował buty  
- Harry... możemy pogadać..? 
- Tak... pewnie.
Poszliśmy na balkon zostawiając gości na dole, jednak nie przeszkadzała im nasza nieobecność, bo po paru minutach zabrzmiała głośna muzyka. 
- Harry..kto to jest?
- Goście..
- Ale ja nie znam z nich nikogo prócz was... 
- To nie przeszkadza w zabawie..
- Zależy komu...
- Oj, nie bądź taka.. Chodź napijemy się..
- Nie pije. - Wyszłam z balkonu, wchodząc tym sposobem do mojego pokoju. Złapałam na pierwszą lepszą książkę i kładąc się na łóżku zaczęłam ją czytać. 
- Czyli, że niespodzianka ci się nie podoba...? - spytał zawiedziony Harry.
- Harry..- podniosłam się zamykając książkę i odkładając ją na poduszkę - To nie moje klimaty... nie lubię przebywać w towarzystwie nieznanych mi osób.. nie pije, nie przepadam za imprezami... taka już jestem... przepraszam..
- Przecież to nie twoja wina... Ja zorganizowałem tą imprezę, nie pytając cię o to..
- W końcu to miała być niespodzianka...
- No tak, ale...To ja przepraszam, wyproszę ich..
- Nie, Harry! - Chłopak spojrzał na mnie pytającą miną - Reszta świetnie się bawi, nie psujmy im tego
- Jak chcesz.. ale to jest twój dzień.. 
- I chcę, żebyście się dobrze bawili - uśmiechnęłam się.
Odwzajemnił uśmiech pokazując przy tym dołeczki
- Jesteś wspaniała, wiesz..? 
Czułam, że się rumienie. Hazza był coraz bliżej, tak jak wtedy odgarnął mi pojedyncze włosy z twarzy, lekko podniósł mój podbródek i już po chwili nasze usta spotkały się w pocałunku, który według mnie trwał wieczność, jednak po chwili poczułam się niepewnie... nie słyszałam już muzyki.. śmiechów.., ostrożnie podniosłam powieki, w drzwiach stali chłopcy uśmiechnięci od ucha do ucha, a za nimi wszyscy, którzy zostali zaproszeni. 
- UUuuuuuu... - usłyszałam. Harry też był zakłopotany, nie wiedział co zrobić, więc po prostu złapał mnie za rękę i przecisnął się przez tłum. Wybiegliśmy na dwór, gdzie stał jego samochód. 
- Oni będą się świetnie bawić, nawet bez nas- uśmiechnął się szeroko i gestem ręki zaprosił mnie do auta. W oknie stała pozostała czwórka chłopaków. Mina Louisa mówiła sama, za siebie " Jak te dzieci szybko rosną.."
Czułam się niesamowicie... 


Ok..Mimo, że nie było tych 14 komentarzy postanowiłam dodać post.., ale mam nadzieję, że to się poprawi, bo w poprzednim opowiadaniu szło wam dużo lepiej :** 
W każdym razie dziękuję, za pozostawienie po sobie miłego śladu w tamtym poście. ♥ 


Ms. Tomlinson. ♥ 
Zauważyłam, że nie czytasz już mojego bloga, albo po prostu nie komentujesz... 
Nie wiem czy zrobiłam coś nie tak, czy po prostu znudził ci się blog, trochę mnie to martwi. Ale jeżeli w jakikolwiek sposób cię uraziłam to bardzo przepraszam. Nie musisz czytać, zrozumiem, ale napisz jeżeli coś jest nie tak :** 
Kocham cię ♥   

sobota, 14 lipca 2012

Cz.11



                                          




Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, chociaż zawsze sprawiało mi to ból... za każdym razem kiedy zanurzałam się w jego zielonych tęczówkach cierpiałam, ale próbowałam tego nie okazywać... byłam silna i nie miałam zamiaru płakać, przez jakiegoś idiotę, dla którego byłam po prostu zabawką.
- Skoro mamy o czym....
- Mamy
- No to rozmawiajmy
Wydawało mi się, że jest trochę zdenerwowany, przez dłuższy czas nic nie mówił.
- Posłuchaj, wiem jak mogło wyglądać to kiedy była u mnie Nicole, ale...
- Ale... nie potrafisz tego wytłumaczyć Harry!
- Ale to moja kuzynka!
Zapadła niezręczna cisza.
- Co..?
- Tak, to moja kuzynka, rozumiesz?
- A ten napis na drzewie...? Best Friend Forever....
- Przepraszam... nie chciałem,żeby tak to wyszło... po prostu, myślałem, że ty i Patric...
- Nie, jesteśmy przyjaciółmi 
- Teraz już to wiem
Odgarnął kosmyki włosów z mojej twarzy i powoli się do mnie zbliżał.
- Co na kolacje ?! - krzyknął Niall wbiegając na balkon. Oboje z Harrym spojrzeliśmy na niego zabójczym wzrokiem, 
- Jest dopiero 14 !! - wydusił loczek z zaciśniętymi zębami 
- Ale obiad już jadłem... 
Cisza..
- Yyy... przeszkodziłem..? 
Cisza... 
- To ja już pójdę...
Wyszedł. 
- Yy... to może ja mu jednak zrobię coś do jedzenia... - powiedziałam i wyszłam do kuchni, gdzie Niall już siedział przy stole z nożem i widelcem.
- Co chcesz ? - spytałam blondyna otwierając lodówkę
- Wszystko! - Odpowiedział oblizując się 
- Heh, a naleśniki cię usatysfakcjonują ? 
- Pewnie! 
- Ile?
-Duuuuuuuużo! 
Zabrałam się za robienie naleśników, które za chwilę znalazły się na talerzu Niall'a. Widać było, że chłopak nie jest zachwycony, pomału oglądał każdy kawałek. 
- Najlepszy z matmy nie jestem, ale wydaje mi się, że tu jest 6 naleśników
- No bo jest
- Chciałem Duuuuuuuuuuuuużo
- 6, to nie dużo ? 
- Nie dla mnie...
- To co dla ciebie znaczy duuuuuuuuuuużo ? 
- min. 20
- Ile ?!
- min. 20 
- No trudno, musisz zadowolić się tymi 6 
- I pójdę głodny spać...? 
- Niall jest dopiero 15! 
- Ale już po kolacji!
- Coś mi się wydaje, że to będzie dłuuuuuuuuuuuuuugie 5 miesięcy...


( Następny dzień ) 


Obudził mnie straszny hałas. Przestraszona zerwałam się i biegłam w kierunku kuchni. Na schodach spotkałam się z równie zdziwionym Harrym. Stanęliśmy przed Niall'em, czyli przyczyną harmidru. 
- Niall! 
- No co..? Głodny byłem... 
Z szafek powylatywały wszystkie talerze, większość się niestety potłukła... miski, widelce i łyżki... Kiedy Liam, który wrócił wczoraj wieczorem zobaczył to, zaczął krzyczeć i błagać żeby to zabrali. 
- Niall, masz to posprzątać! - powiedziałam i zabrałam roztrzęsionego Liam'a na górę. Hazza poszedł za mną. Przestraszony chłopak wszedł " do siebie", a ja z Hazzą zastaliśmy przed drzwiami do mojego...naszego pokoju, bo w końcu wyszło na to, że śpi w moim pokoju... na podłodze. 
Spojrzał mi głęboko w oczy i złapał za ręce. 
W tedy z łazienki na przeciwko nas wyszedł mimo wczesnej pory gotowy Zayn.
- Hejka! 
- Nosz cholera jasna! - krzyczałam w myślach, puszczając ręce Harre'go 
- Hej! - Odpowiedział mu Hazza 
- Ty już gotowy? Która godzina? 
- 7:00.. 
- Która?! O 8:00 Mam być w pracy! - Wbiegłam do pokoju i powtórka z historii... wyszłam gotowa z łazienki potykając się o porozrzucane ubrania. Była 7 :45! Do pracy jechało się jakoś 10 min, jeśli nie będzie korków.
- Choć zawiozę cię! 
- Ale ja mam samochód..
- Jesteś taka zdenerwowana, że nie wiem czy dasz radę prowadzić..
- Masz rację...
Zbiegliśmy ze schodów jak poparzeni. Niall właśni kończył układać miski w szafkach.
Wsiadłam do samochodu. Ruszyliśmy, wzrokiem popędzałam Harrego.
- Szybciej nie mogę.. - uśmiechnął się
- Spóźnię się, spóźnię się, spóźnię się..! 
- Nie spóźnisz... - No i zapeszył.. stanęliśmy w ogromnym korku
- Spóźnię!! - załamałam ręce i walnęłam czołem o szybę. 
- Nie martw się... zaraz ruszymy.. 
- Matko..
- Co?
- Zawsze byłeś takim optymistą..? 
- Może...
Przesunęliśmy się o parę centymetrów.
-  O widzisz! Jesteśmy coraz bliżej! :D 
- Żartujesz sobie ze mnie ?! 
Spojrzałam na zegarek. 7: 51...
- Dobra... teraz możesz panikować... - Powiedział Hazza zauważając godzinę
- Dzięki..
Otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta.
- Ej, gdzie idziesz ?!
- Do pracy... 
Zaczęłam biec pomiędzy trąbiącymi samochodami. 8:00! Na szczęście byłam już przed biurem.. co nie zmienia faktu, że jeszcze mnie w nim nie było. Wbiegłam do środka i... 


Hejka :** 
Komentujcie, 14 kom. > nowy post :**

piątek, 13 lipca 2012

Cz.10




W domu panował jeszcze większy bałagan niż zostawiłam wychodząc... . Na kanapie siedział... Louis... chyba tak i zajadał się marchewkami.
- O hejka! - powiedział zauważając mnie 
- Yyy...Hej... - powiedziałam nieco zmieszana
- O, hejo! - z kuchni wybiegł blondyn z wielką miską popcornu i usiadł koło swojego towarzysza.
Nie wiedziałam co się dzieje... miała zapytać kiedy z balkonu wyszedł czarnowłosy przystojniak i bez słowa wykonał identyczną czynność co jego koledzy. 
- To wszyscy, czy jest was więcej ?! - nie wytrzymałam 
- Harry się kąpie, a Liam gdzieś poszedł z Danielle..
- Że co ?! 
- No, co przecież nie zabronisz mu się spotykać z Danielle...
- Yyy... nie o to mi chodzi! Co wy tu wszyscy robicie ?!
Wtedy Z góry zszedł zadowolony Hazza. 
- Siemka! To co oglądamy..? 
- ...? Nic, macie się stąd natychmiast wynosić!
- Spokojnie... - uspokajał mnie Lou. - Nie mamy gdzie iść...
- ..?
- Ostatnio fanki, a raczej psychofanki stały się bardzo natarczywe... musieliśmy się przenieść na jakiś czas... tutaj nas nie znajdą...
- Ta... jasne, a jak znajdą to ja będę miała przechlapane...
- Zrób to dla nas... - Niall zrobił słodkie oczka, wyglądał naprawdę słodko z tymi wypchanymi od popcornu policzkami. 
- Na długo...? 
- Nie... 
- Czyli na ile..? 
- Jakieś...5
- 5....
- miesięcy... 
- 5 miesięcy ?! Ludzie, właśnie dostałam pracę, nie zostawię was samych w domu! 
- Pracę..? Brawo! 
- Harry nie zmieniaj tematu! Swoją drogą... jak tu w ogóle weszliście?..drzwi były zamknięte..
- Ale okno otwarte! - przerwał Niall 
- No tak... przecież mogłam przewidzieć, że piątka sławnych chłopaków wejdzie przez otwarte okno z walizkami i po moim powrocie poinformuje mnie, że się wprowadzają...
Zapadła cisza na niecałe 3 minuty. 
- To możemy zostać... ? - spytał niepewnie Harry.
Spojrzałam na niego i resztę chłopaków, którzy klęczeli przede mną ze złożonymi rękoma.
- No dobrze... 
- Jeeee!!! - Chłopaki zaczęli skakać po całym pokoju, kanapach... rzucali się popcornem, co nie spodobało się Niall'owi, chcąc zabrać Zayn'owi miskę z popcornem skoczył na niego z kanapy. Słychać było głośne pęknięcie
- Ups... - powiedział Niall zrywając się na równe nogi.
- No pięknie, jeszcze nie zdążyliście się rozpakować a już rujnujecie mi dom...
Cała 4 spojrzała na mnie podejrzanym wzrokiem
- No nie! Tylko nie mówcie, że zajęliście już sobie pokoje! - załamałam ręce
- No... 
- To może chociaż pokażecie mi gdzie kto śpi... 
Chłopaki zaprowadzili mnie na górę. Czułam się dziwnie, kiedy prawie obce mi osoby oprowadzały mnie po moim domu. A więc wyglądało to tak: 
Liam z Niall'em, Zayn z Lou... 
- A Harry..? - spytałam
- A dla Hazzy zabrakło pokoju.. - powiedział Lou opuszczając głowę.
- Nie wierzę! Nie chciałeś mieć pokoju z Harrym..? 
- Chciałem...- spojrzał na resztę zabójczym wzrokiem.
- W takim razie nie wiem gdzie będziesz spał...- powiedziałam patrząc na loczka.
- A ja wiem... 
- ...? 
- Ni chyba nie zostawisz gościa na zepsutej kanapie..., Oj nie przesadzaj zmieszczę się u ciebie..
- Co ?! W sumie, jak chcesz... ale uprzedzam, że podłoga jest nie wygodna... 
- Serio..? Mam spać na podłodze...? 
- Przecież nie będziesz spał na zepsutej kanapie - spojrzałam na niego chytrze i weszłam do mojego pokoju. Wyszłam na balkon i oparłam moje łokcie o zimne barierki. Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok, niedługo potem ten ktoś zbliżył się do mnie i przybrał taką samą pozę jak ja. 
- Chyba musimy pogadać... - zaczął loczek.


Dzisiaj krótko, ale nie mam weny..., mimo to mam nadzieję, że się podoba :** 
Proszę o komentarze min. 10 do następnej części ♥ ♥

czwartek, 12 lipca 2012

Cz.9






W końcu odważyłam się zapytać.
- Yy... Czy mogę wejść?
- Yy... No tak... pewnie- wskazał ręką pomieszczenie niechętnie mnie do niego wpuszczając.
Historia lubi się powtarzać... na kanapie siedziała piękna długowłosa brunetka, kiedy się do mnie odwróciła zauważyłam jej brązowe oczy i śnieżnobiały uśmiech, gdy wstała... matko, te nogi... każda dziewczyna mogłaby jej pozazdrościć. No, to teraz wiem jak czuł się Patric..., a ja to tak po prostu zignorowałam... podeszła do mnie powoli i podała dłoń
- Ty jesteś Victoria, prawda? Ja jestem Nicole 
- Tak... Miło mi cię poznać... - czułam jak głos zaczyna mi drżeć.
Patrzyłam na nią jakiś czas, po chwili zorientowałam się, że może być to dla niej krępujące, więc szybko odchyliłam głowę spoglądając w ten sposób na podłogę.
- To jest moja... - zaczął Hazza
- Nie, nie chcę tego słyszeć... - odepchnęłam go lekko i wybiegłam.
Na chodniku zwolniłam i ocierając łzy szłam przed siebie. Wakacje powoli się kończyły, a ja dalej nie miałam pracy, postanowiłam wziąć się za to jutro z samego rana... i tak nie miałam nic innego do roboty... nie mam zamiaru przejmować się tym co się wydarzyło.


( Następny dzień)
Tak jak sobie postanowiłam o godzinie 8:00, siedziałam już przy komputerze a koło niego walało się pełno gazet z ogłoszeniami, jednak nic mi nie odpowiadało. Po paru godzinach poszukiwań znalazłam coś dla mnie, sięgnęłam za telefon i wybiłam podany na stronie numer. Po dość długiej rozmowie, wyszła na to,  że juto o 12:00 mam być w wyznaczonym miejscu, czyli mam nadzieję mojej przyszłej pracy. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor,oglądałam bardzo długi czas, ponieważ i tak nie miałam nic do roboty. Byłam głodna, ale gdy tylko pomyślałam o robieniu posiłku od razu rezygnowałam z jedzenia. Tak upłyną mi cały dzień. Nie wiem czym, bo cały dzień leniuchowałam, ale byłam padnięta. Położyłam się więc spać. 


Obudziłam się o równej 11:00, wręcz zerwałam się z łóżka widząc, która godzina. Biegałam po domu, przewracając go do góry nogami. W moim pokoju jeszcze nigdy nie panował taki bałagan. Z porozrzucanych ubrań wygrzebałam moją ulubioną beżową, luźną bluzeczkę z guzikami, do tego czarne rurki, czarna, mała torebeczka i tego samego kolory szpilki. Byłam gotowa, wybiegłam z domu prawie łamiąc sobie nogi.
Po ok. 30 min. stałam przed wielkim budynkiem, zatrzymałam się przed nim i z otwartą buzią stałam ok. 3 min, w końcu ocknęłam się i weszłam do środka. Stojąc przed drzwiami ostatni raz spojrzałam na zegarek, który nosiłam na ręce. Zapukałam i za prośbą wejścia otworzyłam pomału drzwi. Za biurkiem siedział wysoki, szczupły mężczyzna o ciemnych włosach i jasnej cerze. Uważnie mu się przyjrzałam, wyglądał bardzo młodo, na oko miał ok. 22 lat.
- Dzień dobry.. - zaczęłam zamykają drzwi i wchodząc do środka pomieszczenia  
- Proszę, usiądź - wskazał krzesło na przeciwko niego. 
- Na początek, zacznijmy od tego, czy masz jakieś doświadczenie w tej dziedzinie 
Chodziło mu o fotografię. Marzyłam o tym od dziecka, robienie zdjęć było moją pasją, która teraz ma okazję się rozwinąć. Dawniej mój wujek, zajmował się fotografią i to bardzo zachęciło mnie do tej pracy. Doświadczenie mam małe, ale szybko się uczę :D. Na początku mężczyzna nie mógł się zdecydować, lecz w końcu dał mi szansę.
- Dziękuję, dziękuję panu bardzo! - prawie skakałam z radości 
- Proszę - zaśmiał się - Ale nie mów do mnie " Pan", jestem Daniel - podał mi dłoń - A jak nazwa się moja nowa pracownica?
- Victoria... Victoria Carter ( Nie mogłam nazwiska wymyślić XD ) 
- Miło mi 
- Mi również
Uśmiechnął się szeroko, odwzajemniłam uśmiech i żegnając się wyszłam. Skakałam z radości. 
W aucie sięgnęłam po telefon i wybiłam numer Patric'a pochwaliłam mu się wspaniałą wiadomością, rozłączyłam się i wróciłam do domu. Weszłam do środka, zdejmując buty i wchodząc do salonu. 
Stanęłam jak wryta..


Przepraszam, że tak późno, ale dopiero teraz skończyłam pisać tę część, bo byłam w kinie :** 
Przy okazji kupiłam sobie płytę 1D !! Weeee XD Ale mam zaciesz ♥ Stoi sobie teraz na honorowym, widocznym miejscu XD. 



środa, 11 lipca 2012

Cz.8

         

Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Niechętnie podniosłam głowę i zauważyłam chłopaka. Przez chwilę nie rozpoznałam go, jednak tych oczu nie da się ukryć nawet w największej mgle. Szybko wstałam i podbiegłam do niego. Rzuciłam mu się na szyję.
- Przepraszam!!Przepraszam.. Nie chciałam tego, słyszysz!? Byłam wściekła... naprawdę myślałam że Harry traktuje mnie jak kogoś więcej niż tylko przyjaciółkę... przepraszam.. ja...
Patric przerwał mi zbliżając swoje usta do moich, które po chwili spotkały się w pocałunku. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam tego przerywać. Krople deszczu spadały na moje ramiona, twarz i włosy. W pewnej chwili lekko odepchnęłam Patric'a od siebie. Ona złapał mnie za ręce i spojrzał głęboko w oczy
- Posłuchaj... wiesz, że cię kocham. Ja wiem, że ty mnie nie..., więc zostańmy przyjaciółmi, ale.. ja muszę wyjechać...
- Dlaczego? Patric.. przepraszam.. ja naprawdę cię potrzebuje
- Ale ja nie mogę zostać... zrozum, nie mogę patrzeć jak świetnie bawisz się z tym... jak mu tam?
- Harry, ale...
- O właśnie Harry'm. Kochasz go?
- Patric..
- Kochasz go?
- Chyba tak...
- To biegnij do niego, bo ten SMS, który do niego napisałem wcale nie pomoże ci go zdobyć
- Nie, nie teraz... pójdę jutro... Ale teraz chodź
- Gdzie ?
- No... do domu
- Victoria mówiłem ci już
- Ale chyba zostać u mnie na noc możesz?
- Dzięki. Ale zostanę tutaj...
- Yyyy... Patric.. jesteśmy w parku..
- Nie przeszkadza mi to - uśmiechnął się - Bardzo wcześnie mam samolot...
- Nie ma mowy! - złapałam za jego walizki i ruszyłam przed siebie, a on musiał iść za mną. Doszliśmy do samochodu. Wsadziłam jego rzeczy i pojechaliśmy. Byliśmy pod domem. Weszliśmy, przygotowaliśmy się do snu i zasnęliśmy... to był bardzo trudny dzień.

( Następny dzień )

Wstałam bardzo wcześnie, ponieważ Patric miał samolot do Polski. Miałam wyrzuty sumienia, bo to w większości przeze mnie wyjeżdża, ale sam chciał...wszystko mi wytłumaczył, więc nie będę go zatrzymywać. Wybiła godzina 7:00, a o 8:00 chłopak miał samolot, więc zrobiłam szybko śniadanie, które składało się z kilku kanapek i pojechaliśmy na miejsce. Stanęliśmy przed wielkim placem, gdzie panował ogromy hałas. Słyszałam płacze kobiet i dzieci, od czas do czasu z mikrofonów rozlegały się równie głośne komunikaty dotyczące lotów. To było przykre patrząc na wzbijające się w powietrze samoloty, wiedząc że ktoś siedzi tam teraz osoba za którą już tęsknią ludzie...spojrzałam na Patrica z błagającą miną. On tylko pokiwał przecząco głową i mnie przytulił. W sumie rozumiem go, też nie chciałaby aby Hazza spotykał się z inną dziewczyną. Godzina 8:00... samolot czeka na pasażerów, a my idziemy w jego kierunku tak powoli, jakby to miało zwolnić błyskawicznie płynący czas. 
- No to... pa. - Powiedział rozkładając ramiona
Bez namysłu mocno go przytuliłam i zaczęłam płakać. 
- Zostań...
Pocałował mnie w czoło i złapał za walizki.
- Nie rozstajemy się na zawsze... 
- Ale na długo... 
- Oj, mam nadzieję, że niedługo nas odwiedzisz..
- Po wakacjach idę do pracy, pamiętasz?
- Ale wakacje jeszcze trwają :D 
Odwrócił się patrząc na samolot.
- Muszę iść. Papa - pocałował mnie w policzek.
- Pa...
Patrzyłam jak wchodzi do środka, co chwila odwracał się, a ja miałam nadzieję, że zaraz tu podejdzie, przytuli mnie i powie, że zostaje... jednak tak się nie stało. Wszedł do tego środku transportu i odleciał. Ja jakby nigdy nic wsiadłam do auta i odjechałam, nie mogłam teraz siedzieć sama w domu, więc postanowiłam, że odwiedzę Harrego. Zatrzymałam się przed jego..ich, bo całe 1D mieszkało w tym  wielkim domu. Stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam przycisk, który okazał się dzwonkiem. Otworzył mi uśmiechnięty od ucha do ucha Harry.
-Victoria? Co ty tutaj robisz? - spytał trochę speszony.. zauważyłam to od razu i nie wiedziałam co się dzieje.
- Patric właśnie wrócił do Polski...
- Przykro mi... 
- Nie wpuścisz mnie? - pomyślałam. Stałam przed tymi drzwiami jak głupia, a on chyba nie miał zamiaru mnie wpuścić. 

I widzicie, jestem nieprzewidywalna XD 
Ale nie obiecuję, że jutro będzie następna, bo jeszcze jej nawet nie napisałam XD 
Komentujcie, bo zauważyłam, że jest was coraz mniej ;(