Przecież nikt nie wie, że przylatuję do Polski..., a zawiadomienie ich o tym jest raczej niemożliwe, ponieważ siedzę już w samolocie... Zaczęłam się denerwować, wzrokiem szukałam moich znajomych na lotnisku mimo, że i tak nie pomogli by mi. Słyszałam jakieś głośne szmery, pewnie dobiegające z mikrofonu, lecz nie mogłam się na nich skupić, chciałam ostatni raz ich zobaczyć. Moje dłonie wylądowały na szybie, zalałam się łzami. Unieśliśmy się w powietrzu, przerażona oparłam głowę o oparcie i patrzyłam przed siebie.
- Pierwszy lot? - Spytał mężczyzna siedzący obok mnie, kiedy znajdowaliśmy się już wysoko nad ziemią, prawdę mówiąc dopiero teraz zauważyłam, że mam towarzysza.
- Tak.. - odpowiedziałam, próbując ukryć przerażenie jakie prześladowało mnie od samego startu.
- Nie masz się czego bać... raczej przeżyjemy - zaśmiał się, a mi nie było do śmiechu. Uśmiechnęłam się ze strachem
- Heh..
- Haha. Przepraszam, nie chciałem cię nastraszyć - uśmiech nie schodził mu twarzy... Co on taki szczęśliwy, przecież w każdej chwili możemy zginąć!
- O, jeszcze raz przepraszam, przecież ja się jeszcze nie przedstawiłem, Victor jestem - podał mi dłoń.
- Victoria.
- Ooo, już na samym początku mamy ze sobą dużo wspólnego - I znowu się szczerzy, mam tego dosyć... do Polski parę godzin, a ja musiałam trafić na takiego typa. Nie powiem, przystojny..., ale od incydentu Hazzy, nie mam ochoty na poznawanie jakichkolwiek przystojniaków.
Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i spojrzałam na krajobraz za oknem.
Chmury.. chmury... chmury... w sumie nic ciekawego, ale jednak wolę to niż... Hmmm.. jego?
Cóż… czy chcę, czy nie muszę przeżyć ten lot w towarzystwie… Victora. Jednak koszmar zaczął się wtedy, kiedy
chłopak zaczął opowiadać mi swoją historię… jak to wyrzucili go z pracy, albo
spotkał wspaniałą dziewczynę, która i tak po paru tygodniach rzuciła go… W
innej sytuacji współczułabym mu, jednak nie miałam teraz głowy, do tego, żeby
przejmować się problemami innych… miałam w końcu swoje… Od czasu do czasu
wychodziłam do toalety, co było moją wymówką, żeby wreszcie oderwać się od
szatyna. Victor miał brązowe, zakrywające uszy włosy, tego samego koloru
błyszczące oczy – za te poczadła ma u mnie duży plus, jeszcze nigdy nie
spotkałam osoby o tak pięknych źrenicach… z wyjątkiem Harr’ego… . Victor był wysoki.. przynajmniej wyższy ode
mnie… siedząc nie mogę dokładnie powiedzieć ile ma wzrostu, zresztą jak wstanie
to i tak pewnie moje wymiary nie będą dokładne. Następny plus za gust, świetnie
się ubierał… trampki, koszula w kratę… poza tym wyglądał na jakieś 18-19 lat.
- Chyba cię już widziałem… - powiedział
uważnie mi się przyglądając, co jeszcze bardziej mnie krępowało.
- Nie sądzę…
- Ty jesteś tą dziewczyną Harr’ego
Styles’a, tak? Moja siostra ciągle o was mówiła… - uśmiechnął się
- Skąd wiesz? – Spytałam w taki sposób,
że mogło zabrzmieć to trochę chamsko, ale co tam…
- No jak to, wszędzie o tobie mówią…
No tak, całkowicie zapomniałam o
paparazzi… mogli być wszędzie…, muszę jak najszybciej dowiedzieć się, co
ciekawego o mnie napisali, znając życie dowiem się o sobie więcej niż myślałam.
*
Dorwałam swoją walizkę, poszłam na jakąś
ławkę i szukałam telefonu.
- Jest.. – powiedziałam do siebie, kiedy
w mojej dłoni znalazł się szukany przedmiot.
Wybiłam numer.
- Halo, Patric !? – krzyczałam do
słuchawki, żeby mógł mnie usłyszeć.
- Tak, Co się tam dzieje.. ledwo cię
słyszę…
- Posłuchaj. Jestem na lotnisku, musisz
po mnie przyjechać….
- Jesteś w Polsce ?!
- Tak… proszę cię przyjedź po mnie…
czekam papapa
- Ale..
Nie dokończył, rozłączyłam się.
- Geniusz…- uderzyłam się w czoło –
Ciekawa jestem na które lotnisko pojedzie…
Ponownie zadzwoniłam do chłopaka,
bezskutecznie… poczta, poczta..
- No super….
- Mogę się przysiąść? – Koło mnie
usiadł Victor… No chyba sobie żartujesz,
cały lot musiałam cieszyć się twoim towarzystwem i jeszcze to ?! Nie, nie
możesz!.... tak właśnie miałam mu powiedzieć, ale wyszło mi tylko
- Tak, pewnie… - No i usiadł…
- Co tak sama siedzisz?
- Czekam na przyjaciela…
- Przyjaciela ( brewki ), A co na to
Harry..?
„ Bezczelny” - pomyślałam, ale także cieszyłam się, że
taki obeznany facet nie wie, że zerwaliśmy z Hazzą, może ta wiadomość jeszcze
nie zobaczyła światła dziennego.
- Nie wydaje mi się, żeby Harry był
zazdrosny o PRZYJACIELA – powiedziałam to z naciskiem na ostatnie słowo.
- Przepraszam, nie chciałem cię
zdenerwować…
„No niestety, zrobiłeś to już na samym
początku” – pomyślałam. I następne 3 godziny z głowy.
*
- Patric ! – rzuciłam się chłopakowi na
szyję. – Jesteś, już się bałam, że nie trafisz…
- Też się bałem, nic nie powiedziałaś,
jechałem na pierwsze lepsze lotnisko.. – mówił przytulając mnie mocno. –
Dlaczego wróciłaś? Co ten delikatnie mówiąc gamoń.. ci zrobił ?!
- Wszystko opowiem ci w domu, chodź.. –
pociągnęłam go w kierunku auta.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się
zobaczmy – usłyszałam za sobą krzyk nowo poznanego chłopaka. Zaraz po tym
poczułam na sobie pytający wzrok Patric’a.
- Nie pytaj…
*
- Wróciłam! – stanęłam w progu drzwi i
darłam się na całe gardło.
- Córeczko! – Z kuchni wybiegła mama,
przytulając mnie z całych sił. Widocznie Patric uprzedził ich o moim
przyjeździe ponieważ na stole było tyle ciast, sałatek i różnego rodzaju dań,
że starczyłoby na cały rok. Gdy tylko zobaczyłam tyle jedzenia, moja pierwsza
myśl : Niall by się ucieszył.
Usiedliśmy do stołu, zaraz potem doszła
do nas Susan… niestety ciągle moja starsza siostra….
- Hej, młoda. –powiedziała do mnie i
usiadła do stołu..
- Dziwne.. – pomyślałam i uważnie jej się
przyjrzałam. Wypiękniała, długie brązowe włosy opadały na jej ramiona, zielone
oczy obserwowały, każdy mój ruch, poza tym, zapach… nie czuć już od niej dymu
czy alkoholu…
- Zmieniłaś się.. – powiedziałam,
spoglądając ukradkiem na mamę.
- Dziękuję.. – uśmiechnęła się
- Podejrzane- pomyślałam, może to nie
fair, że nie wierzę w zmianę moje siostry, może naprawdę się zmieniła, ale…
nie… moja siostra? Ta Susan, która zawsze ukradkiem paliła na balkonie… nie możliwe.
Skończyliśmy jeść i wszyscy się rozeszli.
Pożegnałam się z przyjacielem i gorąco mi podziękowałam.
- Wywiad… - powiedziałam sama do siebie i
pobiegłam na górę, mijając przy tym Susan
Wbiegłam do pokoju. Wow… nic się nie
zmieniło… Powoli weszłam w głąb pomieszczenia… Naprawdę nikt tutaj nie
wchodził…
- Róże… - ciągle mówiłam do siebie.
Podbiegłam do niech i obejrzałam każdy płatek, za każdym razem kiedy go
dotknęłam, on opadał… Zwiędły…
Z walizki wygrzebałam laptopa i weszłam
na strony na których, aż huczało moim
romansie z Hazzą. Całe szczęście, że na żadnym ze zdjęć, nie trzymaliśmy się za
ręce, czy całowaliśmy.. widocznie kiepski fotograf..
Wyszłam na balkon. Tak jak myślałam, na
balkonie obok, była Susan, nie trudno było domyślić się co robiła.
- Mówiłaś, że rzuciłaś… - przerwałam jej.
Przestraszona zgasiła i spojrzała w moją stronę
-Co cię to interesuje ?!
Po czym weszła do siebie. No i wróciła
moja siostrzyczka. Czas leciał i leciał…
Wróciłam do pokoju i spojrzałam na ekran.
- Lou, a jak tam ci się układa z Eleonor
?
- Jest ok.
Widocznie przegapiłam początek wywiadu,
no nic..
- A tobie Liam, co z Danielle ? –
ciągnęła prezenterka
-
Jest super.
- No
i ty Harry.. na twoje wyjaśnienia czeka cały świat.. –
uśmiechnęła się – Kto to jest ? – na wielkim ekranie pokazało się jedno z
naszych wspólnych zdjęć…
Hejka :**
No, dawno mnie tu nie było ;). Mam nadzieję, że się podoba, bo od tego momentu będzie się działo :D. Zostało jeszcze parę części, więc szykujcie się na koniec tego opowiadania.
Kocham was <333